Nocna podróż płackartą z Tbilisi do Baku mimo długiego postoju na granicy, przebiegła bez żadnych opóźnień. Zgodnie z oczekiwaniami, w Baku przywitały nas ogromne upały. Po kilku latach podróżowania w te strony świata, podróż do Azerbejdżanu była możliwa przede wszystkim dzięki złagodzeniu wymagań wizowych. Dziś aby tu przyjechać wystarczy uzupełnić dosłownie w pięć minut wniosek przez internet, a e-vizę dostaje się po kilku dniach na maila. Azerbejdżan zaczyna otwierać się na turystykę, choć na przykładzie Baku widać, że zainteresowanie przerasta oczekiwania.
Baku zaskoczyło nas pozytywnie cenami noclegów. Za kilkanaście złotych można znaleźć łóźko w centrum ze śniadaniem, z kolei dobre pokoje prywatne bez problemu można dorwac za kilkadziesiąt złotych. Z klimatyzacją, dostępem do kuchni i pralki. Po przeliczeniu standardowych kosztów (nocleg, jedzenie, picie, transport, piwko) Azerbejdżan okazał się być przy mojej strukturze kosztów około 1/4 tańszy niż Gruzja.
Po Baku napisałem z resztą praktyczny przewodnik na dwa dni zwiedzania, dostępny jest
tutaj.
Znając sytuację polityczną w kraju i to jak powstawało współczesne Baku, mimo wszystko nietrudno ulec zachwytom nad architekturą. Nowoczesne budynki projektowali najwybitniejsi architekci, a wszystko to dobrze współgra z zabytkową tkanką miejską. Choć Stare Miasto mnie osobiście nie oczarowało, to stanowi ciekawe miejsce na wieczorny spacer. W Baku ciągle coś się buduje, jednak w projektowaniu widać sporo braków w użyteczności. Ot, choćby przejście na drugą stronę ulicy do nadmorskiej promenady może znajdować się kilkanaście minut dalej.
Do Baku przyjechaliśmy z Xinaliq, o którym wkrótce w kolejnej części relacji.